czwartek, 24 sierpnia 2017

https://www.goodsixty.co.uk/

https://www.goodsixty.co.uk/

Food delivery
Bristol
Local Independent Greengrocers, Grocers, Butchers, Bakers, Cheesemongers
Cafes and Restaurants
Best quality fooda
Award-winning
shop online
click and collect

https://www.goodsixty.co.uk/

check for yourself

wtorek, 1 września 2015

Adult Life

Długo siedziałam cicho, nie pisząc nic a nic. Żyjąc życiem, a nie je opisując. Proszę nie mylić z życiem pełnią życia. Żyłam życiem w sensie przeżywania go z dnia na dzień, z nadzieją na lepsze jutro. Ciesząc się małymi chwilami szczęścia pomiędzy obowiązkami. Teraz, z kubkiem owocowej herbaty, na wygodnym łóżku, w miejscu, w którym nigdy nie planowałam się znaleźć, mam czas, i ochotę, by opisać Wam co się działo. A działo się wiele.

 



Po studiach pojechałam do Londynu. Miałam jedną rozmowę kwalifikacyjną w średnich rozmiarów kancelarii, z której, co się potem okazało, nic nie wyszło. Pod koniec miesiąca udało mi się załatwić sobie kolejną, ale nauczona doświadczeniem, że rozmowa kwalifikacyjna pracy nie czyni, a proces rekrutacyjny może trwać tygodniami, postanowiłam znaleźć jakąkolwiek pracę na „okres przejściowy”. Tak oto zostałam kelnerką z dyplomem prawa. Dzięki moim rodzicom nigdy nie musiałam się przejmować dorabianiem sobie w wakacje (za co będę im wdzięczna do końca życia) więc w dodatku dość marna była ze mnie kelnerka jeśli chodzi o noszenie tacy i przyjmowanie zamówień. To było najcięższe 6 tygodni mojego życia z małą, pięciodniową przerwą na Graduation – rozdanie dypomów, kiedy to moja rodzinka przyjechała do mnie i pojechaliśmy do Aber. W końcu mogłam im pokazać rajską Walię i sielskie okolice w których przyszło mi spędzić dwa cudowne lata mojego życia. Potem wróciłam do ruchliwego Londynu z głupimi strajkami metra. Miejsca, w którym można żyć tylko gdy ma się pieniądze. Miejsca, w którym czujesz jak życie ucieka ci w środkach transportu. Były cudowne chwile, to prawda. W końcu to jednak stolica. Ale zmęczenie i uczucie, że robię nie to, co powinnam, doprowadzały mnie do szału.



Pewnego dnia odezwał się do mnie Ben z firmy headhunterów z Bristolu. (W pewnym momencie stwierdziłam, że z braku laku będę wysyłać też swoje CV do firm poza Londynem, bo czemu by nie, i tak nigdy nikt się nie odzywał.) Powiedział, że pozycja w Plymouth („gdzie to w ogóle jest?!”) jest już zajęta, ale mają coś wolnego w Bristolu, i czy byłabym zainteresowana. Odpowiedziałam, że oczywiście, że tak, bo tylko to można mówić takim ludziom. I tak drugi raz już się ze mną nie skontaktuje. Zawsze tak jest. Pogadają przez 20minut, powiedzą, że wyślą twoje CV dalej i potem cisza na wieki. Ale ten się odezwał. Tydzień później jechałam na rozmowę kwalifikacyjną na drugi koniec kraju. Do miejsca o którym nic nie wiedziałam. Z nadzieją na sukces, ale też z nastawieniem, że najwyżej poćwiczę rozmowy kwalifikacyjne, będę miała więcej doświadczenia na kolejnej.

Budynek był bardzo ładny, wysoki biurowiec, dostałam wejściówkę u portiera, widok z okna na recepcji na całe miasto, w trakcie rozmowy wjechała pani z napojami i tak jak mnie uczyli wzięłam trochę wody, choć miałam ochotę na kawę. Było bardzo miło. Bardzo miło. Wyszłam zadowolona, wróciłam autobusem do Londynu starając się nie nastawiać się za bardzo na sukces, bo przecież często rozmowy są miłe, a potem po tygodniu ciszy i oczekiwania dostajesz to, co zawsze: „mamy dużo kandydatów, nie tym razem, sorry”. Ben zadzwonił do mnie następnego dnia rano. Dostałam tę pracę. Office job, darling. Office job.



Nadszedł czas jeszcze bardziej stresujący niż wcześniej. Wiedziałam, że nadeszła chwila prawdy i musiałam podołać. Znaleźć mieszkanie, przeprowadzić się, zacząć nową pracę w zupełnie obcym miejscu. Nie znałam tu nikogo, byłam zdana tylko na siebie. I dałam radę. I jestem szczęśliwa, choć czasami zamyślam się na chwilę za długo, gdy idę do pracy lub gdy patrzę na zachód słońca z okna mojego domku na górce. Myślę o tym, że beztroskie życie się skończyło, że nie będę miała już czterech miesięcy wakacji, że nie mogę nie pójść sobie do pracy jak mi się nie będzie chciało lub jak będzie padał deszcz (co czasem zdawało się bardzo solidną wymówką przed nudnym wykładem na uczelni). Wypłata przyniosła trochę spokoju i poczucia kompletnej niezależności. Ale to takie dziwne uczucie. Muszę planować urlop i płacić rachunki. Mogę nie dostać wolnego w okresie Świąt…


Z drugiej strony, w Bristolu żyje się cudownie. I łatwo. Jest tu pełno galerii sztuki, sklepów, parków, klubów, pubów, starych kościołów. Miasto jest dość dziwne. Czasami piękne, w innym miejscu brzydkie, ale w tej brzydocie często kryje się coś intrygującego, wręcz ładnego. Wypady na miasto dużo tańsze niż w Londynie. Mieszkam praktycznie w centrum, więc wszędzie mogę dojść pieszo, co po spędzeniu ponad miesiąca w Londynie jest jak sen który stał się prawdą. Lubię swoją pracę. Jestem na razie małą rybką na samym dole drabiny, ale przynajmniej wskoczyłam na ten pierwszy szczebel. Teraz wystarczy tylko się piąć do góry. W końcu mam siły i czas na bieganie. Bardzo tu górzyście – podbieg na podbiegu, ludzie się uśmiechają, gdy się ich mija. Jest okej.



sobota, 30 maja 2015

Po Studiach?

Egzaminy napisane... Pod koniec było trochę stresiku. Miałam 5 egzaminów w przeciągu dwóch tygodni w tym 4 całoroczne kolosy. Zaczęłam się uczyć do trzech pierwszych, na resztę miał nadejść czas. Okazało się że nadszedł bardzo szybko ;) Ale udało się. Wyniki pod koniec czerwca.

I nagle życie się zmieniło. Mam dużo czasu na wszystko, nagle to ja jestem „naganiaczem spotkania”, a nie „marudą, która nie może, bo musi się uczyć”. Ostatnie chwile w Aber. Trzeba to wykorzystać. A potem… Zacząć dorosłe życie. Wysyłam miliardy aplikacji o pracę, jak na razie bez odzewu, zobaczymy jak to będzie. Moment po studiach jest podobno najcięższym etapem dla przyszłego prawnika, trzeba się gdzieś zaczepić i zdobyć doświadczenie, żeby potem dostać coś lepszego. Moje ulubione ogłoszenia to:

graduate (czyli dla ludzi zaraz po studiach, tak jak ja), paralegal, i uwaga! at least one year paralegal experience. Czyli że potrzebuję rocznego doświadczenia na podobnej pozycji żeby dostać tę pracę.

No niby skąd?! Jak dopiero skończyłam studia.

Ciężkie życie.

Ale dam radę. Zawsze daję, to czemu by nie teraz? ;)

Na razie 2 tygodnie laby.