piątek, 30 maja 2014

pozaliczane + deszcz

Udało się. Drugi rok prawa zakończony. Działo się raczej mało. Salzburg miastem spokojnym (ciśnie się na usta: nudnym). I deszczowym. Już parę razy nadchodziły dni, kiedy to człowiek wychodził na dwór w krótkich spodenkach, zastanawiając się, po co właściwie wziął bluzę. Było tak pięknie. Ale zaraz potem nadchodzi pora deszczowa. I jest to pora deszczowa rodem z ForestaGumpa. Na niebo zachodzi powłoka czegoś, co już nawet nie przypomina chmur, i pada. Pada. Pada. Leje. Pada. Przez pięć do dziesięciu dni. I to czasami tak nachrzania deszczem, że zastanawiasz się czy to aby przypadkiem nie apokalipsa. Kara spada na Aryjczyków, nie mają prawa się opalić. Pada. Bez przerwy. BEZ PRZERWY. Zapominasz jak wyglądało słońce. Ba. Jak wyglądało niebo bez tej powłoki.

Na szczęście udało mi się pójść na kilka spacerów w słoneczne dni.
W deszczowe za to coraz lepiej operuję parasolką.



Tak, moi drodzy, to zimowa kurtka.

wtorek, 13 maja 2014

zmierzając do końca semstru

Dni mijają, egzaminy się zbliżają. Jestem studentką pilną i udało mi się załatwić wcześniejsze terminy egzaminów. Jak wszystko wyjdzie, to za tydzień będę się już pakować do domu.
Trochę dobrze, trochę szkoda.

Ostatnio lubię Salzburg. Jak tylko zarzuciłam imprezowanie (ho ho jakby było tego dużo) i skupiłam się na treningu i nauce, okazało się, że to dobre miejsce do życia. Na basen mam blisko, na rower nie muszę przebijać się przez miasto, a i trasy zacne, na bieganie też wiele do wyboru. Wstaję każdego ranka i jedyne, o co mogę prosić, to o dobrą pogodę. Ostatnio moje prośby nie zostają wysłuchane.

Gdyby się jeszcze uprzeć, to można ponarzekać na turystów. Bo pełno ich wszędzie i idą zajmując całe chodniki, stają w najmniej oczekiwanych miejscach, rozglądają się, a Ty nie możesz przejść. Można także ponarzekać na starych Austriaków, którzy myślą, że wszystko im wolno, bo są starzy. To naprawdę nie powinien być argument w tym kraju, gdzie 70% społeczeństwa to ludzie starzy, 10% turyści, 5% Rumuni/Cyganie. A tu: "Mogę sobie stać na środku rowerowej, bo jestem stara." i weź znajdź człowieku kontrargument. No ale wróćmy jeszcze do Rumunów/Cyganów, których nie wiem jak nazwać, żeby było poprawnie politycznie. Znaczna większość jest chyba jednak Rumunami. Wiem, bo moja koleżanka z Rumuni zawsze się oburzała jak słyszała, że mówią w jej języku. Chociaż może to Cyganie, tylko że z Rumuni? Nieważne. Skupmy się lepiej na strategii tego biznesu. Pytanie, które mnie nurtuje to: Czy oni wypowiadają przypadkowe wyrazy po niemiecku w kolejności również przypadkowej, gdyż jest to język ciężki i po tylu latach nie dało się nauczyć kiedy 'bitte' a kiedy 'danke', czy może jest to część jakiegoś wielkiego planu zarobku? Nie znam jeszcze odpowiedzi. Na razie jestem w trakcie prowadzenia badań. Jadąc na basen mijam co najmniej trzech, może kiedyś mnie oświeci.

No ale to takie narzekania typowego Polaczka, bo jest tu przecież pięknie. A i nie wszędzie ludzie mówią ci "Szczęść Boże" przy każdej możliwej okazji. Życie jest połączeniem życia w mieście (mimo wszystko jest trochę atrakcji) i życia na wsi (dwie przecznice od nas ktoś ma krowy, świnie i (!) flamingi). Wstajemy rano, nikomu się nie spieszy, no i ten splendor, który spada na Ciebie gdy mówisz "Mieszkam w Salzburgu" lub "Wybiegania robię na Hellbrunn, bo jeziorko na Leopoldskron już trochę mi się nudzi".