Im krócej dane jest nam
być w domu, tym bardziej doceniamy jak bardzo to miejsce i jego domownicy
bliskie są naszemu sercu. Choć nie ukrywam, że czasem i tak okazują się
wyjątkowo męczący. Na dzień dzisiejszy (trzy dni po odebraniu prawa jazdy)
nadal nie wolno mi jeździć samochodem bez taty i jego bezcennych rad o naszym
samochodzie i absolutnie delikatnych upomnień „Tu jest pięćdziesiątka!”, a
kuracja mamy mająca na celu przywrócenie mi utraconych na obozie kilogramów
odnosi rezultaty.
Jeśli chodzi o triatlon,
to dzisiaj startowałam w Iron Triatlon Malbork na dystansie ¼ Iron Man, a więc:
0,95km pływania, 45km roweru (bez draftingu) i 10,55km biegu. Przeczytałam
kiedyś w piśmie o wysokich lotach Glamour,
że mężczyźni różnią się od kobiet tym, że potrafią myśleć o niczym, natomiast
kobiety potrafią myśleć o kilku rzeczach na raz. Otóż chyba podczas tego startu
chwilami byłam chłopakiem. Po starcie, przy udzielaniu wywiadów na mecie nie wykazałam
się też zbyt składną wypowiedzią. Chyba powiedziałam, że było ciężko. Wow. Gratulacje,
Zuza. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że pół minuty po
wbiegnięciu na metę cieszę się zazwyczaj, że dałam radę, szukam wody, a moje
plany na przyszłość to dojść do siebie i McFlurry. Jednak mimo wszystko było
nawet miło bez tego stresu, że nie złapię się do grupy lub strzelę z koła. Start
będę wspominać pozytywnie, ciesząc się, że jeszcze w tym roku moje
najważniejsze zawody rozgrywać się będą na dystansie sprinterskim (750-20-5),
na którym to można jeździć w grupie. Dziś skończyłam na 2. miejscu w kategorii
Open i 1. w swojej. Innym członkom UKS Tri-Saucony Rumia też poszło bardzo
dobrze: Ola była 3., Maciej 2. w Open.
Warto zakończyć ten wpis
jedną ze złotych myśli, o której mam nadzieję nie zapomnę podczas obozu w Chodzieży, gdzie oprócz zakwaterowania w cudownym hotelu na brzegu jeziora jest też bardzo dobre jedzenie:
"Badania dowiodły, że szczęścia nie daje miłość, bogactwo czy władza,
tylko dążenie do nieosiągalnych celów: a czymże jest dieta, jeśli nie
tym?"