czwartek, 22 stycznia 2015

Me gusta Barcelona. Bailando contigo.

Powrót na studia tym razem był dużo krótszy niż zazwyczaj, gdyż z Gdańska poleciałam prosto do Birmingham, a z Birmingham pojechałam pociągiem do pięknego Aberystwyth. Pięknego, ale leniwego. Pan kierowca autobusu, który miał mnie następnie zawieźć na górę Penglais Hill, gdzie znajduje się obecnie mój akademik, najwyraźniej zrobił sobie wolne. No cóż. Przynajmniej zaczerpnęłam więcej świeżego powietrza.

Po tak długiej przerwie spędzonej w domu powrót nie jest łatwy. Bardzo się cieszę, że tu w końcu jestem, bo już strasznie tęskniłam za moim życiem, ale z drugiej strony wakacje się skończyły, muszę zacząć pisać eseje, uczyć się do egzaminów, trochę więcej się ruszać. Wyjechałam z Domu. Ale też w Domu jestem.

Święta były cudowne, sylwester niesamowity, wyjazd do Barcelony z moją siostrą... Jest takie słowo na 'z', ale chyba nie wypada mi go użyć na blogu. W każdym razie oddałoby ono zaledwie połowę tego szczęścia. Miałam dużo czasu na odpoczynek, czytanie Harry'ego Pottera, oglądanie Dzień Dobry TVN, kilka wypadów na miasto. A teraz czas się zabrać do roboty!

Zdjęcia z Barcelony na otarcie łez wywołanych przez dogłębną analizę Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, której niestety po prostu nie lubię, a której dokonać muszę.













poniedziałek, 12 stycznia 2015

Powrót kolejny

Mamy już dwunasty dzień roku 2015. Siedzę w domu i robię nic. Odliczam dni do wyjazdu do Barcelony. To już w środę. 

Od jakiegoś czasu nie pisałam. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nie miałam czasu. Czasu było dużo. Ale im więcej czasu, tym go mniej i życie rozłazi się między palcami. Ze zdarzeń wartych wspomnienia:

1. Zaczęłam trzeci i ostatni rok studiów, na razie mam same dobre ocenki. Chwalę się.
2. Trochę trenowałam, potem potrącił mnie samochód, gdy jechałam na rowerze, obecnie już prawie wróciłam do formy.
3. Przyjechałam na Święta do domu i nadal tu siedzę.

Nudzi mi się i znowu mam weltschmerz. Nic mi się nie chce, I nic nie robię. Panicznie boję się momentu składania kolejnych aplikacji o staże/prace i zabrania się do nauki.

Spróbuję limeryka:

W łóżku co dzień sobie gniję.
Biegam z tatem, więc nie tyję.
Czy coś mnie uchroni,
Do pracy pogoni.
Na fejsbuku wciąż patrzę w te ryje.

Myślę że to podsumowuje moja marną egzystencję dnia dzisiejszego. Ale nie martwmy się na zapas. Wszystko w końcu zmieni się na lepsze. Musi.