piątek, 11 lipca 2014

London calling

Dzisiaj wszystko się odmieniło. Ostatnie dni upływały mi na oglądaniu Geordie Shore, lekkim trenowaniu, aproduktywnym siedzeniu na necie, smarowaniu paznokci regenerum. Na celebrowaniu wakacji.

I nagle. O 10.32 czasu polskiego dostałam wiadomość w sprawie stażu w Londynie. Po wymienieniu kilku wiadomości email wszystko stało się jasne. Jednak mnie chcą. Na stanowisko paralegal w dziale Commercial Property. Na miesiąc.

Jeszcze chyba nie do końca to do mnie dotarło. W momencie kiedy straciłam wszystkie nadzieję na jakiekolwiek praktyki, których potrzebowałam żeby móc w przyszłości aplikować o training contract, żeby móc w przyszłości opłacić i zdać LPC, żeby móc w przyszłości zostać prawnikiem w Londynie. Gdy wymyślałam co dalej zrobić ze swoim życiem jeśli nigdzie mnie nie przyjmą. Gdy rozważałam zarzucenie pogoni za karierą, zakup jakiegoś starego rzęcha z przyczepką i podróżowanie po Europie. I nagle. Wszystko się zmieniło.

Czeka mnie jeszcze długa droga w górę. Ale właśnie dzisiaj wskoczyłam na pierwszy stopień tych schodów. Stopień, którego wcześniej nie potrafiłam dosięgnąć. I chociaż będę musiała przez to zrezygnować z wielu rzeczy, to strasznie się cieszę. I boję. Czy dam sobie radę? Czy wiem wystarczająco dużo? Ile jestem w stanie nauczyć się w tydzień, żeby jakoś się tam zaprezentować?