piątek, 30 maja 2014

pozaliczane + deszcz

Udało się. Drugi rok prawa zakończony. Działo się raczej mało. Salzburg miastem spokojnym (ciśnie się na usta: nudnym). I deszczowym. Już parę razy nadchodziły dni, kiedy to człowiek wychodził na dwór w krótkich spodenkach, zastanawiając się, po co właściwie wziął bluzę. Było tak pięknie. Ale zaraz potem nadchodzi pora deszczowa. I jest to pora deszczowa rodem z ForestaGumpa. Na niebo zachodzi powłoka czegoś, co już nawet nie przypomina chmur, i pada. Pada. Pada. Leje. Pada. Przez pięć do dziesięciu dni. I to czasami tak nachrzania deszczem, że zastanawiasz się czy to aby przypadkiem nie apokalipsa. Kara spada na Aryjczyków, nie mają prawa się opalić. Pada. Bez przerwy. BEZ PRZERWY. Zapominasz jak wyglądało słońce. Ba. Jak wyglądało niebo bez tej powłoki.

Na szczęście udało mi się pójść na kilka spacerów w słoneczne dni.
W deszczowe za to coraz lepiej operuję parasolką.



Tak, moi drodzy, to zimowa kurtka.