wtorek, 18 lutego 2014

Ferie

Po Świętach Bożego Narodzenia wróciłam do Salzburga by zafiniszować i ukończyć semestr. Cały czas powtarzałam sobie, że wystarczy tylko przeżyć ten miesiąc (styczeń) i potem cały luty będzie spokojny i - co najważniejsze - znowu z domu. Nie spodziewałam się, że po raz pierwszy szczerze spodoba mi się w Salzburgu. Stało się tak za sprawą nart i przeprowadzki do akademika. Mój akademik jest jak hotel... Pewnie dlatego, że to jest hotel, tyle że w wakacje. Mam olbrzymi pokój, który będę dzielić z koleżanką (hihi Agnieszka, szykuj się), kuchnia jest nowiutka i w pełni wyposażona. W końcu jak chcę z kimś porozmawiać, albo chociaż posiedzieć, mogę wejść po schodach, zapukać do chłopaków i już. No i mamy bar w piwnicy. Tak więc, w semestrze letnim żaden pub sobie na mnie nie zarobi. W dodatku wraz z nowym rokiem zabrałam się za trenowanie. Z pewnymi pasjami po prostu nie da się skończyć. Dorosły świat stara się mnie przejąć w każdej sekundzie, ale opieram się rękami i nogami.



Narty stały się miłą odskocznią od treningów i nauki do egzaminów. No dobrze... od treningów. Bo nauki, jako wesoły erazmusik, miałam na prawdę niewiele. Po sesji trochę poświętowaliśmy i pierwszy raz nie spieszyło mi się, żeby wracać do domu. Szczególnie, że czekała mnie 20 godzinna podróż autobusem w ramach oszczędności. Przed podróżą plan był prosty. Nie wyspać się przez dwie noce, zmęczyć się na bieganiu (w dniu wyjazdu przebiegłam 21km na wybieganiu!), wsiąść do autobusu i przekimać ile tylko się da. Udało się. Spałam co najmniej 15 godzin.

Po powrocie wystartowałam w Biegu Urodzinowym Gdynii. Tego dnia miałam zrobić swój pierwszy zakres w tym roku, ale jako że alejki nadmorskie były oblodzone, a trasa biegu przygotowana, postanowiliśmy (postanowiłam z Tatą, który niestety nie wyraził chęci pobiegnięcia razem ze mną) że pobiegnę ze wszystkimi. Bieg w grupie to zupełnie inna bajka. Od początku wiedzieliśmy, że nie pobiegnę zakresu, tylko dam z siebie znacznie więcej. Ukończyłam z nieoficjalnym czasem 40.29, z którego bardzo się cieszę i który zapowiada dobry początek sezonu. Mam nadzieję, że podbuduje mnie to do dalszego treningu, bo do lata jeszcze daleko.