piątek, 7 marca 2014

ciężki tydzień

Zachwycał się Salzburgiem ten, kto nie był w Aberystwyth. Jak to powiedziała kiedyś pewna sławna persona.

Osiwieję w tym mieście. Vis Moot, którym się tak zachwycałam w poprzednim poście wpędzi mnie do grobu przed pięćdziesiątką. Po ostatniej "próbie" właściwie generalnej, przed dwoma wykładowcami i jednym prawnikiem, których wcześniej nie znaliśmy, jako trybunałem; przed kamerą, cobyśmy mogli sobie wszystko potem przeanalizować, prawie osiwiałam. Nie wiem, co było gorsze. Stres podczas rozprawy (która przecież nawet nie była prawdziwa, o zgrozo!) czy potem oglądanie siebie na komputerze, jak się zająkuję, jak nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, jak siedzę i modlę się, żeby to wszystko się już skończyło. STRASZNE! Czasami to wszystko mnie przerasta. Muszę się przestać tym wszystkim tak przejmować, bo padnę na zawał. Poszło mi trochę gorzej od wszystkich, co ugodziło w moje ambicje i mam zamiar się za siebie zabrać. Nie było jakoś super źle, ale było średnio, a musi byś baaaardzo dobrze.

Przynajmniej wyglądałam dobrze ;)

Los Prawnikos

Dodatkowo wojna Polska-Austria trwa. Nasze nadzorujące wymyślają coraz to nowsze prace dla mnie i mojej koleżanki jako karę za to, że ferie zimowe spędziłyśmy w domu, a nie w ich biurze przygotowując się do pre-moot'ów. Super.

Odreagowanie nadeszło dzisiaj, gdy pojechałam na narty. Pogoda była piękna. Niestety ludzi też sporo, ale dało się przeżyć. Kupienie biletu na cały sezon było jedną z najlepszych decyzji, jakie tu podjęłam. Nigdy się nigdzie nie spieszymy. Nie denerwujemy się, że są kolejki i zamiast jeździć - stoimy. Robimy sobie przerwę kiedy nam się podoba i tak długą, jaką chcemy. Jeśli nie najeździmy się dziś, zawsze można przyjechać jutro. Życie jest piękne. Tak sobie pomyślałam, ze nawet jeśli mi się nie uda być super prawnikiem z grubym portfelem i wakacjami na Karaibach, to co? Zaczepię się gdziekolwiek, w jakiejś korpo w Londynie na przykład. Będę powoli piąć się w górę, przyjmując większą odpowiedzialność wtedy, kiedy będę na nią gotowa.

Śnieg i Słońce


Albo... Może bogato wyjdę za mąż. To jest plan! Portfel pozostanie gruby, stresu brak. Tylko chyba jak już znajdę drugą osobę, z którą będę w stanie wytrzymać, a on będzie w stanie wytrzymać ze mną, pytanie o wysokość pensji wydaje się trochę ryzykowne. Biorę bez pytania. Byle nie Austriaka. Lubię ten kraj, nic do niego nie mam, ale skończę Erazmusa, wracam do Polski, potem do Wielkiej Brytanii i już nie wracam. Nie, nie, nie. Nie dla mnie to i koniec. Może kiedyś poszukam szczęścia w Hiszpanii, Francji, we Włoszech, w Norwegii. Ale tu już nie wracam. Z całym szacunkiem dla wszystkich miłych chwil, ale Nie, nie, nie.