Nowy rok, nowe
postanowienia, nowe plany i marzenia. Joł.
A chciałam jakoś tak
ambitniej zacząć...
Powrót do domu na święta
był niesamowity. Niestety pozycja uprzywilejowanej córeczki, która wróciła zza
granicy zniknęła po trzech dniach i w porządkach przedświątecznych musiałam
brać czynny udział jak każdego innego roku. Na szczęście, tak jak przed każdymi
poprzednimi świętami, od części udało mi się wymigać, ale to już zasługa lat
wprawy.
z hipsterem przy choince |
Gdy po raz kolejny
zbliżałam się do Aber, towarzyszyło mi dziwne uczucie. Z jednej strony, było mi
strasznie smutno, że święta tak szybko się skończyły, że znowu nie zobaczę
przyjaciół i rodziny przez tyle czasu. Z drugiej jednak, chyba się cieszyłam.
Cieszyłam się, że wracam do mojego małego cichego miasteczka, gdzie chłopak na
kasie w Lidlu pyta się mnie, jak się mam, do moich nowych przyjaciół, do życia
bez pośpiechu.
Czas jednak płynie za
szybko i już od dwóch tygodni, znów jestem tu. Po moim pierwszym (i ostatnim w
tym semestrze) egzaminie, którym byłam wielce przejęta. Z powrotem przyzwyczajam
się do tego, że płeć przeciwna nie puszcza mnie w drzwiach. ‘How are you,
srarju, ale czekaj aż przejdę pierwszy’. Muszę się kiedyś o to spytać, czy to
jakaś demonstracja ‘poparcia’ do równouprawnienia, czy może mam takiego
pecha...
Przez drugi tydzień
stycznia było tu tak ciepło, że można było pojeździć na rowerze. Teraz trochę
gorzej, ale mrozów nadal nie ma. Najgorszy jest chyba ten moment wstawania
wczesnym rankiem, gdy cały akademik jeszcze śpi, a na dworze jest ciemno i
zimno, wiedząc, że na basenie nie czeka na mnie moja grupa, albo że dojdą do mnie
dopiero trochę później, i to raczej nie z zamiarem pływania, tylko tak, żeby
się spotkać, postać w wodzie, pogadać, od czasu do czasu machnąć jakieś 200
metrów. Kocham ich i tak. Potem wracam do akademika, a ludzie nadal śpią, robię
sobie obiad, nieliczni wstają na śniadanie.
Na ten semestr mam
jeszcze ambitniejsze plany niż na poprzedni. Przygotowania do sezonu ruszyły,
trzeba je teraz utrzymać na odpowiednim poziomie. Nauko, nauko, lubię Cię.
Planem było też schudnąć trochę po świętach, gdyż moja mama postarała się
wyjątkowo, by przez te trzy tygodnie niczego mi nie brakowało. Na szczęście
moje obecne warunki i systematyczne treningi sprzyjają temu celowi. Do pewnych
osób kieruję odezwę: nie mam wahań wagi, moi drodzy! Największa różnica, jaką w
życiu zanotowałam to trzy kilogramy między początkiem stycznia, a środkiem
wakacji i niech tak zostanie.