Powrót do Aber po
przerwie wielkanocnej nie należał do najłatwiejszych. Tym razem w domu
spędziłam niecałe 2 tygodnie i jak pomyślę sobie, że w ogóle miałam nie
przylatywać, to aż mnie ciarki przechodzą. Pal licho koczowanie na lotnisku
przez całą noc, Święta trzeba spędzać w domu. Teraz nastał czas nauki… Nic mi
nie chce… Patrzę się w te literki i nie mogę zapamiętać…
Słucham sobie lokalnego
radia, poszłam do Kościoła, zrobiłam pranie, wypiłam kawę, zamówiłam togę na
graduation (teraz trzeba już tylko zdać), za oknem wichura, przebieram się w
piżamo-dres (tzw. Loungewear) i zaraz zrobię sobie drugą kawę i zacznę się
uczyć. Albo poczytam „Stulatka który wyskoczył przez okno i zniknął” –
serdecznie polecam, super książka, niedawno była w Biedronce za 10zł!
I tak leci to życie. Zbyt
szybko.